TRADYCJE I ZWYCZAJE WIELKANOCNE

W TWÓRCZOŚCI LITERACKIEJ JANA JAŹWIECA

„Matka jako najstarsza żegna krzyżem jajko i kraje na części. Najpierw dzielą się wszyscy jednym. Potem niech każdy je, ile chce. Wielkanoc przecież.”

Nasza mała ojczyzna często gościła w twórczości literackiej Jana Jaźwieca (1917-1980) – pisarza i dziennikarza pochodzącego z Kolonii Ossy.

Był jej pilnym obserwatorem. Stałymi tematami jego opowiadań były sprawy najprostsze, dotyczące życia chłopów: wiejskie epizody, szczegóły obyczajowe i psychologiczne, ludzkie charaktery, krzywda chłopska, gorycz wynikająca z mroków ciemnoty. Wśród tych wydarzeń z przeszłości, wyniesionych w okresie dzieciństwa i młodości z rodzinnej wsi, autor – narrator bardzo często umiejscawiał siebie, czyniąc tym samym swoje utwory – autobiograficznymi.

Tym razem przedmiotem moich poszukiwań w twórczości literackiej pisarza uczyniłam zwyczaje i tradycje wielkanocne, jako że Wielkanoc tuż, tuż

Opowiadanie Jana Jaźwieca „Morwa”, należące do zbioru „Głos ojca i inne opowiadania”(wyd. w 1957 r.) stanowi źródło wiedzy o tradycjach wielkanocnych pieczołowicie kultywowanych przez chłopów. Akcja opowiadania dzieje się po wojnie, na początku lat pięćdziesiątych.

Głównym bohaterem opowiadania jest Wiktor Malisz, pod którego postacią ukrywa się sam autor – Jan Jaźwiec. Pełen tęsknoty za najbliższymi przyjeżdża z miasta do rodzinnego domu na wsi, aby Wielkanoc spędzić ze swoimi:

         „Tęsknił bardzo za domem i rodziną i cieszył się, że jedzie na wieś. Zobaczy ukochaną matkę, stęsknioną za nim, i innych z rodziny – ujrzy wreszcie po tym długim okresie pobytu w Krakowie.”

Wiktor, gdy po rocznej nieobecności przybywa do rodzinnego domu, jest niezwykle gorąco witany:

         „W domu Maliszów zapanowała ogromna radość. Domownicy obstąpili Wiktora w sieni, nim zdążył przestąpić próg. Całowała go matka, ściskał Felek, cisnęły się z piskiem dzieci. Nie byle gość przecie zawitał na wielkanocne święta! Czekali, czekali, aż wreszcie się doczekali.”

Narrator opisuje wygląd izby w domu rodzinnym głównego bohatera, która zgodnie z opoczyńską tradycją zostaje na czas świąt wyjątkowo przygotowana:

         „Wszystkie przygotowania świąteczne były już ukończone. Izba należycie uprzątnięta ściany ozdobione kolorowymi wycinankami, u środkowej belki pułapu wisiał słomkowy pająk, od którego w każdy kąt izby prowadziły splatane wstęgi z bibułki.”

Zgodnie z tradycją Świąt Wielkanocnych w domu Wiktora przygotowuje się pokarmy do święcenia. Nie ma już takiej biedy. Przemiany w życiu społeczeństwa chłopskiego widoczne są na wielkanocnym stole. Potrawy do święcenia   umieszcza się w …. dużych misach:

         „Matka pomagała Jadzi przybierać święcone. Na spód dużej polewanej miski włożyła kawał pieczonego mięsa. Brzegi miski otoczyła białą, gotowaną kiełbasą pachnącą mocno czosnkiem. W środku układała jajka najpierw w skorupkach później skubane. Obierane przeznaczone są na pierwsze święto, w skorupkach na lany poniedziałek. Żeby nie obślizgły. Na jajkach kieliszek z tartym chrzanem i sól w pudełeczku od zapałek. Sól najważniejsza. Braknie święconego, to wystarczy posypać tylko święconą solą będzie jakby sam ksiądz poświęcał. Jadzia wtykała gałązki świeżych borówek. W oskubane jajka, w kieliszek z chrzanem, w kiełbasę, gdzie się tylko dało. Miska stawała się powoli małym gaikiem.”

Chłopi przestrzegają zwyczaju, który nakazuje, aby nie jeść święconego pokarmu w pierwszy dzień Wielkanocy, przed wschodem słońca. Zwyczaj ten, jak sądzono, miał ustrzec dom przed plagą mrówek:

         „ Święcone wysoko ustawiono na szafie, aby go dzieci przypadkiem nie dosięgnęły: Dzieci jak to dzieci – wstaną do dnia, ruszą coś przed wschodem słońca, a potem kłopot przez cały rok. Nie wierzą one przecie, że od tego zadają się mrówki.”

Kultura chłopska, opiera się głównie na dwóch fundamentach: przywiązania do ziemi i przywiązania do wiary. Chłopi w dzień Wielkanocy udają się uroczyście na mszę świętą, rezurekcyjną do swojej kaplicy - miejsca sakrum.

Zgodnie z tradycją po rezurekcji ma miejsce rodzinne śniadanie i dzielenie się jajkiem:

         „ Matka jako najstarsza żegna krzyżem jajko i kraje na części. Najpierw dzielą się wszyscy jednym. Potem niech każdy je, ile chce. Wielkanoc przecież. Raz do roku wielkie święto”.

Pielęgnowaną tradycję wielkanocną jest również chodzenie po dyngusie. Śpiewającym za oknem dyngusiarzom, dziewczęta dają surowe jajka. Chcą wynieść ich jak najwięcej, bo inaczej wstyd będzie przed chłopakami. Bratanica Wiktora – Jadzia, rozmawia o tym ze swoją mamą:

„- Surowe trza zostawić na dyngus – sprzeciwiała się Jadzia.

- Wszystkich nie dasz.

- Dam. Nie wyniosę przecie po dwa.

– A po ileś ty chciała?

– To ja nie wyjdę. Mama będzie sama dawać. Wstyd by mi było dać dwa. Żeby mi później przyśpiewywali: „ w tej chałupce sami gołodupce…”

Brat głównego bohatera wspomina:

         „Dawniej to były dyngusy, [...] poszliśmy z muzyką, to niektóre dzieuchy i po piętnaście jaj dawały. [...]”.

         Które z tych zwyczajów i tradycji wielkanocnych ukazanych w opowiadaniu Jana Jaźwieca przetrwały do dnia dzisiejszego, a które zostały nieco zapomniane? Warto o tym pomyśleć przed nadchodzącymi świętami. Naszym zadaniem jest je chronić i pielęgnować. Od nas przecież zależy w jakim kształcie zostaną przekazane następnym pokoleniom. A stanowią one, przyznać należy, wspaniałą cząstkę naszego dziedzictwa kulturowego.

Z życzeniami radosnych Świąt Wielkanocnych – Lucyna Zając.